Pół roku temu, po 2 letniej przerwie , wróciłam do korporacji. Powrót był początkowo ciężki: na nowo musiałam przywyczaić się do życia w trybie „from 9 to 5” przy biurku, brak ciągłego ruchu, jaki doświadczałam codziennie z dwójką moich dzieci doskwierał mi upiornie. Ciągły gwar na openspace (nie żebym miała ciszę w domu mając 2 chłopców, jednak jest to zdecydowanie inny specyficzny hałas).
Po miesiącu wszystkie te zewnętrzne czynniki zaczęły ustępować, jednak pozostała pewna determinanta wewnętrzna, która każdego dnia, kiedy zasypiałam i budziłam się, rodziła we mnie pewnego rodzaju lęk. Lęku tego przez długi czas nie umiałam nazwać. Co go powodowało? Fakt, iż istniało we mnie przekonanie, że jest duże prawdopodobieństwo spędzenia w korporacji kolejnej dekady. Dziesięciolecie na bilansowaniu kredytu i debetu, nie mając przy tym żadnego wpływu na istniejący wokół mnie świat. Czy to już koniec? Czy to już wszystko? Czy tak będzie wyglądać reszta mojego życia?
Tego rodzaju pytania kłębiły się w mojej głowie nieustannie, tym samym powodując we mnie pewną gorycz. Gorycz ta trawiła mnie od środka, jeszcze teraz na samą myśl owego niepokoju czuje ucisk w brzuchu. W międzyczasie nie pozostawałam bierna. Odkąd pamiętam zawsze miałam w sobie wewnętrznego wojownika, który nigdy nie pozwalał mi usiąść na ziemi i użalać się nad sobą. Czy mogłabym go nazwać intuicją? Wewnętrznym głosem, który wie, gdzie leży rozwiązanie? Nie wiem, tego jeszcze nie udało mi się zgłębić w 100 procentach, ale i o tym kiedyś napiszę.
Ta mała wojowniczka zwróciła moje zainteresowanie na książkę, która już od dawna leżała na naszej półce: „Dar przeciwności” Norman E. Rosenthal. Od tejże książki nie mogłam się oderwać. Chłonęłam ją całą sobą, całym swym jestestwem… Każdy rozdział uwalniał we mnie nowego rodzaju uczucia i pragnienia, które jakby do tej pory tkwiły we mnie uśpione. Jednak najważniejszą wartością, jaką z niej wyniosłam była myśl, że wszystko to, co zdarzyło się w moim życiu, dało mi niesamowitą moc, niesamowity dar, a mianowicie: umiejętność wejścia w ludzkie emocje i problemy. Ciekawość historii drugiego człowieka i chęć słuchania. Jest to dar. Dar, dzięki któremu chcę wnieść coś dobrego w otaczający mnie świat, czym zaspokoiłabym wewnętrzny głód spełnienia siebie równolegle oddając światu cząstkę tego, co we mnie najlepsze.
Przeszukałam setki stron internetowych, przeczytałam wiele interesujących blogów psychologów i coachów, aby wyznaczyć sobie cel: podjęcie decyzji o przekwalifikowaniu się w swojej karierze na ścieżkę coachingu.
Patrząc realistycznie, cel jest dość szeroki, jednak ważne jest dla mnie zbadanie tematu dogłębnie. Jest długa lista rodzajów coachingu, dlatego ważne jest, aby poznać każdy i wybrać odpowiednią opcję dla siebie. Oznacza to nakłady pieniężne przy jednoczesnym zachowaniu dotychczasowej pracy w pełnym wymiarze godzin, aby sfinansować ewentualne koszta podróży, warsztatów i lektur.
Zdecydowałam się podjąć szeroką gamę kroków, aby decyzja miała mocne fundamenty:
- zdobycie najszerszej wiedzy na temat zawodu coacha
- przeczytanie 1-2 lektur miesięcznie poświęconej coachingowi
- uczestniczenie w coachingu
- słuchanie podcastów dotyczących coachingu
- uczestniczenie w dostępnych mi warsztatach dla coachów
- prowadzenie bloga, aby usystematyzować to, co już osiagnęłam z opiniami czytelników (feedback to najlepsza szkoła, czekam na wasze opinie i rady)
- wolontariat
- przygotowanie latem szkolenia i pierwsza próba przeprowadzenia szkolenia coachingowego w pracy
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, jak się z tym czuję? NADZWYCZAJNIE. Odkąd w pełni zagłębiłam się w tematykę coachingu, z dnia na dzień rośnie we mnie wewnętrzna siła, pewność, że idę w prawidłowym kierunku. Po uczuciu wewnętrznej goryczy pozostał tylko popiół, a rano budzę się, wypełniam swój The 5 minute Journal (o tym również wkrótce przeczytacie) i ruszam w nieznane. Czuję się odrobinę jak Krzysztof Kolumb. Mam nadzieję, że i ja wkrótce odkryję „nową ziemię”.
Zapraszam was do kolejnego wpisu, już w przyszłym tygodniu. Opiszę w nim dwudniowe darmowe szkolenie w Londynie The Coaching Academy – Foundation in Life Coaching.