Mam taką jedną cechę, którą lubię w sobie, jednak czasem wiedzie mnie ona do totalnej niemocy. Uczucie to pojawia się kiedy moje perpetum mobile zderza się z drugim człowiekiem o mocnej osobowości status quo.

Kiedy widze problem, przeszkodę czy też zwykły proces w pracy, który można by rozwiązać wprowadzając proste zmiany, działam. Uczę się przy tym też często, że warto poświęcić więcej czasu na przygotowanie planu działania, jednak nie w każdej sytuacji jest to potrzebne, czasem zwykła szybka analiza problemu w zupełności wystarczy. Najważniejsze, aby działania nie były pozorne. Działanie powinno mieć efekt, najlepiej 100% pozytywny.

Jak w pracy tak i w życiu, napotykamy przeszkody i problemy, które w jakiś sposób trzeba nauczyć się rozwiązywać.

Rozwiązywaniem problemu nie nazwiemy:

  • ciągłego narzekania na sytuację w jakiej jesteśmy
  • tkwienia w danym punkcie, biorąc to za swój krzyż
  • przyjęcia danej sytuacji za normę społeczną, Kowalski tak ma i ja tak mam tzn. że tak być powinno; lub w domu mówiono, że w naszej rodzinie wszyscy kończą tak samo, więc i ja tak skończę
  • popadając w apatię i wycofując się z kontaków z ludźmi

Wszystkie powyższe przykłady to tzw. wyuczona bezradność. Termin psychologiczny, wiążący się z eksperymentem Seligmana. Eksperyment przeprowadzony na psach, strasznie cierpiały i nie będę o tym nawet pisać, bo ciarki przeszły mnie kiedy o tym czytałam.

O co zatem chodzi w wyuczonej bezradności? Ogólnie rzecz biorąc, chodzi o brak poczucia kontroli nad własnym życiem. Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli ktoś będzie nam wmawiał coś dzień w dzień, to w to uwierzymy, nie ważne czy jest to prawdą czy też nie. I to jest całe sedno sprawy. Przebywając w danym środowisku, doświadczając codziennie tego samego cierpienia psychicznego bądź fizycznego, przyjmujemy to w pewnym momencie za normę. Nie ważne, czy też możemy wyjść z domu, w którym przechodzimy przez piekło, czy też jest to szef tyran obrzucający nas błotem dzień w dzień, w pewnym momencie człowiek przyjmuje to jako normę. Owszem popada w apatię i jest nieszczęśliwy, jednak nie walczy o siebie. To jest wyuczona bezradność po krótce.

Są ludzie, którzy sytuację, w której się znajdują i ją męczy, będą zmieniać od razu. Musze jednak przyznać, z perspektywy czasu, wiem, że im większy jest problem, tym więcej tych działań trzeba powziąć. Prawo fizyki brzmiało by: siła działań musi być proporcjonalna do wielkości problemu. Co to oznacza?

wykres
Wykres stworzyłam sama, proszę pamiętać , że kieruje się tutaj nie badaniami a własnym życiowym doświadczeniem. Zamiłowanie do fizyki wyniosłam z gimnazjum.
Przykład z życia poziom 0: Wracam do domu, widze, kurz lezy…A to moze i pobawie sie z dziecmi albo i sama tak poleze 😉
Przykład z życia poziom A: skonczylo sie mleko. Ide do sklepu, badz wysylam hasbiego 🙂 i po problemie.

Przykład z życia poziom A++: jeżeli wiem, że jestem na stanowisku ,na którym nie spełniam się i czuję, że nie wykorzystuje w pelni swoich umiejętności, to podejmuje szereg działań, np.: spotykam sie z przełożonym i rozmawiam na temat swojej sytuacji w dziale; szef mówi spoko dobrze że mi to mówisz i szuka dla ciebie rozwiązań, gratuluje dobry szef ceni cię i chce cię zatrzymać, kiedy szef cię olewa działasz dalej. Szukasz pozycji i opcji wewnątrz firmy, nie ma…trudno szukasz na zewnątrz, idziesz do coacha…szukasz rozwiązań na siebie. Generalnie inwestujesz czas w odnalezienie swojej scieżki i tego gdzie i jak będziesz mógł odnaleźć siebie. Może się okazać, że hobby po pracy w zupełności wytarczy na te stagnacjo-frutracje, ale na pewno nie dowiesz się tego, tkwiąc w danym miejscu latami.

Nasz mózg ma wbudowaną funkcje status quo. Po co coś zmieniać, przecież to działa. Zostaw, nie rusz….Tak mniej więcej powiedziałby, gdybyś zaprosił go na spotkanie przy kawie, aby omówić biznes plan zmiany Ciebie i tego co teraz robisz, lub nie robisz.

Wyuczona bezradność, to często taki wirus wbudowany nam w dzieciństwie. Czy to w domu czy też w szkole, mówiono aby sie nie wychylać i iść z prądem, bo w przeciwnym razie zginiesz i nikt cię nie uratuje.

Dzisiaj, jako dorośli ludzie, już nie możemy obwiniać systemu, ani ludzi, którzy nas wychowywali. Jesteśmy odpowiedzialni za wszystko co robimy. Nasze działania przynoszą konsekwencję. To, że tkwisz w danym punkcie też niesie konsekwencję. Konsekwencją jest frustracja i brak bycia takim jakim marzysz.

Jeżeli sam jesteś torpedą działania i umiesz dążyć do celu, dzisiejszym wpisem proszę Cię: rozglądnij się wokół. Może koło Ciebie jest ktoś, kto potrzebuje twojego trzeźwego spojrzenia? Może jesteś w stanie komuś pomóc spojrzeć na jego sytuację z dystansem i odważyć się żyć. Kto wie, może to ty będziesz tym pierwszym bodźcem do działania.

Pozdrawiam Was ciepło!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: